Uroki Ponidzia
Często słyszę pytanie, czym zajmuję się w pracy. Na ogół odpowiadam lekko żartobliwie, że patrzę jak owce jedzą trawę. I właśnie nadszedł ten okres, kiedy moim zadaniem jest monitoring skutków wypasu owiec na Ponidziu. Jest to elementem projektu ochrony cennych siedlisk muraw kserotermicznych. Są to zbiorowiska podobne do łąk, które mają cechy prawdziwych azjatyckich stepów. Wykształcają się na wzniesieniach terenu, które mocno się nagrzewają od słońca, przez co są wyjątkowo suche. Niemałą rolę odgrywa tutaj podłoże. Rośliny stepowe uwielbiają gleby z dużą ilością wapnia i gipsów. A takich na Ponidziu pod dostatkiem. Mamy tu więc wiele pięknie kwitnących i często bardzo rzadkich gatunków. Stepy kwietne i ostnicowe (od nazwy przepięknej trawy – ostnicy), które się tutaj wykształcają są niesłychanie malownicze. Ja się w Ponidziu wprost zakochałem i badania które tutaj prowadzę to sama przyjemność! No może nie jest tak pięknie, bo godziny spędzane codziennie w pełnym słońcu przy temperaturach ponad 30 stopni dają trochę w kość.
A więc przyszło mi patrzeć co wyżarły i jak wyżarły owce… tymczasem na jednej z powierzchni, które monitoruję, za elektrycznym pastuchem, oprócz owiec i kóz w oczy rzucała się przede wszystkim lama. Po krótkim przyjrzeniu się i stwierdzeniu, że ma wyraz pyska typowego bandyty, postanowiłem się tym jednak nie przejmować i przeskoczyć pastucha. Operacja udała się znakomicie i unikając porażenia prądem stref wyjątkowo czułych stanąłem oko w oko z Panem Lamą. I tu zaczęły się kłopoty. Pan Lama szybkim, pewnym krokiem ruszył w moją stronę i zaczął kręcić wargami, z których zaczęły wydobywać się dziwne świsty i chrapania. Od razu domyśliłem się, że mogę za chwilę oberwać w twarz niezłą porcją śmierdzącej śliny i niestrawionej trawy, więc odwróciłem się do Pana Lamy tyłem. Podszedł wtedy bardzo blisko, zaczął mnie obwąchiwać, trącać pyskiem a w końcu i gryźć w spodnie. Stałem niewzruszony, co musiało go nieźle wkurzyć i ostatecznie stanął dęba i przywalił mi całą swoją masą z przednich kopyt. Trzeba było się ewakuować… i tak oto zostałem pokonany przez lamę… Następnego dnia wróciłem z właścicielem. Po wejściu za pastucha lama najpierw przywitała się z opiekunem, który ją wyściskał, wytarmosił i wytulił. Po chwili jednak Pan Lama przypomniał sobie, że ja również tu jestem i znów ruszył w moją stronę głośno zbierając potężnego charka… szczęśliwie właściciel ostatecznie asekurował mnie i zajmował się Panem Lamą, który jak się okazało urodził się w październiku tamtego roku, był niesłychanie łagodny i przyjacielski, ale odkąd dostał pod opiekę stado owiec stał się lepszym stróżem niż niejeden pies pasterski!
Owce, które biorą udział w projekcie to czarnogłówki. Jest to rasa wywodząca się z Anglii, która jest bardzo odporna na niekorzystne warunki środowiska. W związku z tym rewelacyjnie sprawdza się na murawach kserotermicznych. Jest to rasa mięsna. Z resztą i tak w dzisiejszych czasach nie opłaca się hodowla owiec na wełnę. Z tego co się dowiedziałem, to za kilogram wełny otrzymuje się obecnie 4 zł. Z jednej owcy, która jest strzyżona raz w roku uzyskuje się około 3 kg wełny. Strzygacz bierze za golenie jednej owcy 7 zł. Tak więc do pasterza trafia 5 zł. Większość owiec, które są w hodowane w Polsce to rasy polskie do których otrzymuje się dopłaty, w celu ich zachowania. i jest to główne źródło przychodu pasterza.
Na koniec kilka ciekawych gatunków z flory Ponidzia 🙂